FORUM

ATAKI PRASOWE NA DR ASHKARA i METODĘ NIA - AFERA w OPOLU


Zaczęło się wszystko tak naprawdę jeszcze w maju 2010, od wykładu dr Ashkara na Uniwersytecie Opolskim, organizowanym przez opolską promotorkę zdrowego stylu życia, Krystynę Rogozinską. Cztery miesiące później, 1go października 2010, w lokalnej prasie opolskiej, akurat podczas ponownego pobytu dr Ashkara w Opolu, ukazał się kilkustronicowy artykuł pt Szarlatani na Uczelni (liczba mnoga oznacza pewnie,
że mnie też wzięli pod uwagę aczkolwiek jestem tylko tłumaczem)
.
Powodem napisania tego artykułu przez niejaką Katarzynę Kownacką, był "list otwarty", spreparowany przez Dr Macieja Zatońskiego z Akademii Medycznej we Wrocławiu i też doktora (psychologii) Tomasza Witkowskiego - pisarza naukowego.
Pisarz naukowy był widać niezbędny aby wyskrobać taki oto list otwarty! List podpisało 202 osoby, z tym, że nie podano jakich zawodów.


LIST OTWARTY PRZECIWKO SZERZENIU PSEUDONAUKI
Do:
Jej Magnificencja Rektor Uniwersytetu Opolskiego
Prof. dr hab. inż. Krystyna Czaja
Collegium Maius, Pl. Kopernika 11, 45-040 Opole
77 541 5903, rektorat@uni.opole.pl

Dnia 28 maja 2010 roku w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Opolskiego przy ulicy Staszica, w sali nr 112 o godzinie 18.00 zostało zorganizowane spotkanie (wstęp płatny) z dr Georgem Ashkarem poświęcone „Jedynej terapii na świecie, która w prosty i naturalny sposób usuwa z organizmu kancerogeny – prawdziwą przyczynę raka, artretyzmu i wiele innych nieuleczalnych chorób! Żadnych efektów ubocznych! 100% wyzdrowień”.
Obecnie nie istnieje żadna terapia, która usuwa z organizmu substancje rakotwórcze (kancerogeny). Substancje kancerogenne nie są także przyczyną artretyzmu. Nie istnieją żadne terapie w.w. schorzeń, które pozbawione są efektów ubocznych. Nie istnieje też żadna metoda gwarantująca 100% wyzdrowień z chorób nowotworowych, artretyzmu, ani z innych „nieuleczalnych” stanów chorobowych.

Głoszenie przytoczonych twierdzeń jest ewidentnie sprzeczne ze stanem wiedzy naukowej.W naszej opinii, zorganizowanie tego „wykładu” w pomieszczeniach placówki naukowo-dydaktycznej stoi w głębokiej sprzecznością z podstawowymi zasadami etyki obowiązującymi placówki naukowe. Zaangażowanie Uniwersytetu w propagowanie tego typu „terapii” uważamy za skrajnie nieetyczne, nierzetelne i nieuczciwe.

Obecny stan wiedzy medycznej daje szansę na wyleczenie chorób nowotworowych tym większą, im wcześniej zostaną one rozpoznane i im szybciej wdrożona zostanie skuteczna terapia. Podpieranie autorytetem Uniwersytetu pseudo-terapii (takich jak ta opisana powyżej) często skutkuje opóźnieniem rozpoczęcia ratującego życie leczenia u pacjentów z chorobami nowotworowymi lub odstąpienie przez nich od żmudnych, źle tolerowanych konwencjonalnych metod terapeutycznych.
Jako pracownicy środowiska naukowego w Polsce wyrażamy nasze głębokie rozczarowanie i ubolewanie nad faktem propagowania magii, szarlatanerii i nieuczciwych sposobów zarabiania pieniędzy na ciężko chorych ludziach pod szyldem państwowej uczelni wyższej. W XXI wieku w Europie takie rzeczy nie powinny mieć nigdy miejsca.

Jednocześnie żądamy udzielenia wyjaśnień i odpowiedzi na następujące pytania:- Czy przedstawiciele Uniwersytetu Opolskiego uważają, że promowanie tego typu zjawisk jest zgodne z misją tej instytucji?- Czy każdy może pod szyldem uczelni wyższej głosić dowolne twierdzenia o charakterze pseudonaukowym?- Kto odpowiada za organizację i propagowanie podobnych wydarzeń?- Czy uczelnia zarabia pieniądze na tego typu przedsięwzięciach? (udział w spotkaniu był płatny)- Jakie jest oficjalne stanowisko Władz uczelni w tej sprawie?

dr medycyny Maciej ZatońskiAkademia Medyczna, Wrocław
dr psychologii Tomasz Witkowski -
pisarz naukowy

List można obejrzeć na portalu gazety opolskiej: http://opole.gazeta.pl/opole/1,35114,8433456,List_otwarty_przeciwko_szerzeniu_pseudonauki.html#ixzz11F8LHlAa

List jest także na portalu www.psychologia-spoleczna.pl. Jest też kilka komentarzy, np ten pisany przez jakiegoś uczciwego lekarza:

...Koledzy medycy, niestety mało wśród nas takich osób, które widzą sobie dalej niż na czubek nosa, którzy mogą zaakceptować inne metody niż metody uświęcone przez medycynę akademicką, która w wielu sytuacjach jest zimna, odczłowieczona, bez serca, bez nadziei.
Już byli tacy co zmieszali z błotem akupunkturę, medycynę informacyjną, homeopatyczną i przecież te gałęzie dalej się rozwijają i będą szczególnie w XXI.wieku. Mój post nie odnosi się bezpośrednio do wykładu, tylko pośrednio. Nauka to również pytania nie tylko gotowe odpowiedzi. Niekiedy brak nam narzędzi do zbadania pewnych zjawisk, ale to nie znaczy iż zjawiska takie nie istnieją.

Co to za facet ten dr Zatoński? Otóż można go znaleźć na www.zatonski.com, albo www.zatonski.pl, gdzie pisze bardzo głupio o homeopatii: " Co to jest? Popularne wśród gwiazd, polityków i niektórych lekarzy. Jedna z popularniejszych metod terapeutycznych. Jest używana przez ponad 500 milionów ludzi na całym świecie… Metoda „leczenia” polegająca na stosowaniu rozcieńczonego roztworu… wody. Witamy w absurdalnym świecie HOMEOPATII.
i chwali się dyplomem uczestnictwa w kursie radzenia sobie ze stresem i nadwagą organizowanym przez Departament Dokształcania Uniwersytetu Harvard w Massachusetts, USA, jako DYPLOMEM Harvard Medical School - ma facet tupet!

Ten właśnie tupeciarz, w swoim liście otwartym pisze, że "nie istnieje terapia usuwająca z organizmu sybstancje rakotwórcze" - terapie to pewnie nie ale metody istnieją tyle tylko, że ten doktor nie zna metody NIA ani też nie słyszał o medycynie chinskiej. Dobrze, że przynajmniej potwierdza, iż istnieją substancje rakotwórcze - czyli zna niejako co tworzy raka czyli zna przyczynę! Stąd już tylko krok do tego aby się zająć właśnie przyczyną raka a nie jego efektem - komórkami rakowymi. No ale gdzie tam laryngologowi do onkologii.
Dalej potwierdza, iż medycyna nie zna żadnej terapii leczącej choroby nowotworowe, artretyzm i inne "nieuleczalne" stany chorobowe! A więc jednak! Skoro więc medycyna nie zna terapii mogącej wyleczyć te "nieuleczalne" stany chorobowe, to dlaczego ściemnia chorym, że ich leczy? Co doktorze Zatoński - biznes prawda?

Tłumaczy się natychmiast Dyrektor Instytutu Psychologii UO, gdzie wykład dr Ashkara się odbył, z bardzo dobrą frekwencją zresztą!

Autorzy listu nie mają żadnych podstaw, aby twierdzić, że Uniwersytet bądź Instytut Psychologii by zaangażowany "w propagowanie tego typu terapii" czy "szerzenie pseudonauki". Za treść i przebieg wykładu jest odpowiedzialne Stowarzyszenie Profilaktyki Zdrowotnej w Opolu , które na zasadach komercyjnych wynajęło salę wykładową. Najemca sali wydaje się właściwym adresatem oburzenia autorów listu. Dziwię się, że ten list nie zosta tam skierowany, bo przecież autorzy nie mieliby najmniejszych trudności z ustaleniem kto jest organizatorem.

Przypomnę, że wszystkie uczelnie publiczne wynajmują w miarę swoich możliwości sale różnym stowarzyszeniom, instytucjom, firmom do celów szkoleniowych. Poza działalnością naukowo-dydaktyczną, w ramach otwarcia na środowisko lokalne , w "murach" uczelni odbywają się różne wykłady, prelekcje, warsztaty. Stowarzyszenie , któremu wynajął UO salę, jak wynika z oficjalnych informacji na ich stronie WWW, prowadzi pożądaną społecznie działalność. Zajmuje się m.in. ochroną i promocja zdrowia, ale także przeciwdziałaniem bezrobociu czy ochroną praw konsumentów.

Instytut Psychologii nie był organizatorem tego przedsięwzięcia, nie wspiera go też swoim autorytetem, ani nie by gwarantem stricte naukowego charakteru wystąpienia prelegenta. UO wynajął jedynie salę dydaktyczną oficjalnie działającemu stowarzyszeniu. Powszechnie dostępne informacje nie czyniły najemcy "podejrzanym", temat prelekcji (profilaktyka zdrowotna) również nie budzi podejrzeń. Dokładniejsze sprawdzanie wiarygodności (np. wgląd w treść prelekcji przed jej wygłoszeniem) zbytnio kojarzy mi się z cenzurą prewencyjną, dlatego nie jestem i nie będę entuzjastą wykorzystywania tego typu form weryfikacji potencjalnych najemców.

Dziwię się ogromnie, że dr Witkowski nie sprawdził kto był organizatorem majowego spotkania na uczelni, nie skontaktował się ze mną osobiście, chociaż dobrze się znamy, tylko napisał list otwarty i zamieścił go w Internecie, a kiedy to nie przyniosło oczekiwanych skutków (?) zaalarmował GW. Mam nadzieję, że po wyjaśnieniach otrzymamy przeprosiny w tej sprawie. A dalszy spór o pseudonaukowość i szkodliwość metody terapii zaprezentowanej w maju będzie prowadzony z jej autorem oraz stowarzyszeniem, które go zaprosiło.
Nasze ewentualne niedopatrzenie polegałoby na niewykryciu nie do końca uczciwych intencji najemcy sali (treść plakatu i fakt pobierania opłat za wstęp). Tym samym Stowarzyszenie Profilaktyki Zdrowotnej w Opolu utraci o szansę na ponowne wynajęcie sali w Instytucie również na inne przedsięwzięcia. W całym tym zdarzeniu czujemy się raczej ofiarami niż sprawcą i jednocześnie trudno nam sobie wyobrazić dostępne uniwersytetowi i zgodne z elementarnymi zasadami demokratycznego życia społecznego stuprocentowo skuteczne środki, które mogłyby nas ustrzec przed podobnymi incydentami w przyszłości
http://opole.gazeta.pl/opole/1,35114,8433453,Oswiadczenie_profesora_Andrzeja_Szmajke__dyrektora.html#ixzz168SuTiFn

Kownacka dużymi literami też oznajmia, że nie istnieje żadna terapia, która usuwa z organizmu substancje rakowtwórcze, czyli przyczynę raka - a więc medycyna jednak go nie leczy, bo przecież nie można nazwać leczeniem usuwania objawów choroby - czym są przecież, jak twierdzi dr Ashkar, powstające z powodu kancerogenów komórki rakowe! Zgadza się więc tutaj kolejna prawda głoszona ptrzez dr Ashkara - medycyna od 100 lat nie zajmuje się leczeniem raka a naukowcy szukaniem na niego lekarstwa. Wszystko to, jak powiedział noblista Linus Pauling, wielkie oszustwo!

A tutaj cały artykuł wydrukowany w Nowej Trybunie Opolskiej w piątek, 1 października, 2010. Na pierwszej stronie artykuł Małgorzaty Fedorowicz " ZA DARMO LECZYĆ NIE BĘDĄ" a kilka stron dalej jak na ironię, wyśmiane darmowe leczenie metodą NIA dr Ashkara, - artykuł Katarzyny Kownackiej

Raka leczy czosnkiem, cieciorką i kapustą... Szarlatani na opolskiej uczelni

Katarzyna Kownacka

Spotkanie z "medykiem”, dr. Ashkarem, odbyło się w Instytucie Psychologii UO. Przez niedopatrzenie – mówią władze uczelni i instytutu. Do którego nie powinno dojść – dodają etycy i onkolodzy.

- To, co mówią i robią onkolodzy, jest złe – przekonuje w interne­towych filmikach dr Georg E. Ashkar. Przyznaje, że z medycyną nie ma nic wspólnego – jest fizykiem, ale pewnym głosem mówi, że zna jedyną na świecie metodę zwalczania raka, reumatyzmu, a nawet AIDS – metodę naturalnej absorpcji infekcji. W stu procentach skuteczną i tanią. Sam wyleczył się nią z raka trzustki. W wolnym tłumaczeniu – polega ona na tym, że do punktów poniżej kolan przykłada się na noc czosnek. W miejscach tych tworzą się bąble, które trzeba przeciąć. Następnie do rany przykłada się cieciorkę i owija ją kapustą w wilgotnej szmatce, żeby rana nie wysychała. Okład trzeba zmieniać dwa razy dziennie przez dwa miesiące. W tym czasie cieciorka ma ni mniej, ni więcej, tylko wyciągnąć z organizmu raka.
Na dole strony pseudolekarza widnieje formułka, że są to jedynie jego poglądy i kto stosuje tę metodę w praktyce, robi to na własne ryzyko i odpowiedzialność.

Pseudonauka na uczelni
Na własną odpowiedzialność można też było przyjść na odpłatne spotkanie z dr. Ashkarem, które 28 maja odbyło się w sali Instytutu Psychologii Uniwersytetu Opolskiego. Jak reklamował plakat, było ono poświęcone wspomnianej "Jedynej terapii na świecie, która w prosty i naturalny sposób usuwa z organizmu kancerogeny – prawdziwą przyczynę raka, artretyzmu i wielu innych nieuleczalnych chorób! Żadnych efektów ubocznych! 100% wyzdrowień”.  

– Świat byłby piękny, a ten pan miałby Nobla, gdyby z rakiem można sobie było poradzić tak prosto – ucina dr Maciej Zatoński z Akademii Medycznej we Wrocławiu. – Niestety, obecnie nie istnieje żadna terapia, która usuwa z organizmu substancje rakotwórcze, czyli wspomniane kancerogeny. To nic innego, jak tylko promowanie oszukańczej nauki, które w dodatku odbywa się na uniwersytecie.
I dalej zbija argumenty twórcy metody: nie istnieją żadne terapie na raka czy artretyzm, które po­zbawione są efektów ubocznych; nie istnieje żadna metoda gwarantująca 100 procent wyzdrowień z chorób nowotworowych.

Dr Zatoński wraz z psychologiem z Wrocławia, dr. Tomaszem Witkowskim, oburzeni tym, że spotkanie z osobą głoszącą takie poglądy odbyło się na uczelni wyższej, wystosowali list otwarty do władz Uniwersytetu Opolskiego. Zaprotestowali w nim przeciwko szerzeniu pseudonauki w placówce publicznej, co ich zdaniem "stoi w głębokiej sprzecznością z podstawowymi zasadami etyki obowiązującymi placówki naukowe. Zaangażowanie Uniwersytetu w propagowanie tego typu »terapii« uważamy za skrajnie nieetyczne, nierzetelne i nieuczciwe” – skwitowali autorzy listu.
Zebrali też przez internet podpisy ponad 200 osób popierających ich stanowisko, w tym ludzi nauki. – Jeśli takie spotkanie odbywa się w salach uczelni wyższej, to jej szyld uwiarygodnia wydarzenie – stwierdza dr Tomasz Witkowski.

Autorzy listu oburzeni są również tym, że choć pismo wraz z podpisami do rektora UO wysłali z początkiem sierpnia, do dziś nie otrzymali żadnej odpowiedzi ani stanowiska.
– Kilka razy w tym czasie kontaktowaliśmy się z uczelnią i dopytywaliśmy się o to, kiedy spodziewać się odpowiedzi – mówi dr Zatoński. – Siedem tygodni to sporo czasu na skreślenie kilku zdań, nawet jeśli wliczać, że był czas urlopów.


Zawiedli zaufanie
Instytut psychologii na pytania związane z wydarzeniami odpowiada oświadczeniem. Prof. Andrzej Szmajke, dyrektor placówki, pisze w nim, że "nie był on organizatorem tego przedsięwzięcia, nie wspiera go też swoim autorytetem ani nie był gwarantem stricte naukowego charakteru wystąpienia prelegenta. UO wynajął jedynie salę dydaktyczną oficjalnie działającemu stowarzyszeniu”.
Prof. Szmajke przekonuje, że ich "ewentualne niedopatrzenie” miało polegać na "niewykryciu nie do końca uczciwych intencji najemcy sali”. Wyjaśnia, że chodzi mu o treść plakatu, jak i fakt, że za wstęp na spotkanie była pobierana opłata.

Zastrzegający anonimowość pracownik instytutu twierdzi też, że Stowarzyszenie Profilaktyki Zdrowotnej w Opolu, które sprowadziło w maju dr. Ashkara, wiele razy wcześniej najmowało w budynkach UO pomieszczenia na spotkania.

– Wiedzieliśmy, że zajmuje się między innymi ochroną praw konsumentów, promocją zdrowia czy przeciwdziałaniem bezrobociu – mówi. – Nigdy wcześniej nie do­szło do żadnych kontrowersyjnych spotkań, więc po prostu mieliśmy do nich zaufanie.  

W związku z tym prof. Andrzej Szmajke zadeklarował, że nigdy już nie wynajmie sali tej organizacji. "W całym tym zdarzeniu czujemy się raczej ofiarami niż sprawcą i jednocześnie trudno nam sobie wyobrazić dostępne uniwersytetowi i zgodne z elementarnymi zasadami demokratycznego życia społecznego stuprocentowo skuteczne środki, które mogłyby nas ustrzec przed podobnymi incydentami w przyszłości” – skwitował dyrektor placówki. Dodał też, że autorzy listu spór o pseudonaukowość tego wydarzenia powinni toczyć ze stowarzyszeniem, a uczelnię raczej przeprosić.

Uniwersytet jest otwarty
Prof. Krystyna Czaja, rektor UO, zamieszania wokół spotkania nie rozumie. – Nie było ani pod patronatem uczelni, ani z jej logo – mówi. – Wynajmujemy sale różnym instytucjom, stowarzyszeniom czy organizacjom, bo uniwersytet to miejsce wymiany różnych poglądów, nie cenzurujemy ich. Poza tym musimy też dbać o nasze finanse.  

Na pytanie, czy nie należałoby uważniej przyglądać się temu, kto i jakie poglądy w murach uczelni głosi, rektor odpowiada: – Uniwersytet to miejsce naprawdę otwarte. Na każde spotkanie można przyjść i powiedzieć, że głoszone na nim poglądy to bzdury. Ale faktycznie – gdybyśmy wiedzieli, kim jest doktor Ashkar i jakie poglądy głosi, to pewnie zgody na wynajem sali byśmy nie wydali.
Opóźnienie z odpowiedzią na list otwarty tłumaczy natomiast okresem urlopowym.
– List faktycznie dotarł do nas na początku sierpnia i od razu skierowałam go do instytutu psychologii z prośbą o wyjaśnienie – stwierdza prof. Krystyna Czaja. –

Ale sierpień to dla nas miesiąc wolny. Kiedy wróciłam z urlopu, uważałam, że sprawa jest załatwiona. O tym, że nie jest, dowiedziałam się w ostatnią sobotę.

Uniwersytet niedopatrzenie nad­robił. – W środę odpowiedź na list została wysłana do Fundacji Wolnej Myśli, poprzez którą skierowano do mnie "list otwarty”, oraz do podpisanego pod tym listem doktora Tomasza Witkowskiego – informuje rektor.

Dr Grzegorz Francuz, filozof i etyk z Uniwersytetu Opolskiego: – To, że trzeba uważać, komu wynajmujemy salę, jest oczywiste. Z drugiej strony jednak – czy idąc takim tropem, nie popadniemy w skrajność? Gdyby na przykład salę chciała wynająć grupa ludzi, którzy będą rozmawiać o cudach z Fatimy, czyli twierdzeniach dalekich od twierdzeń popartych naukowymi dowodami. Albo skoro wiemy, że specjaliści od marketingu na każdym kroku używają manipulacji, to powinniśmy im wynająć sale do szkoleń czy nie? Byle kogo na uczelnię oczywiście wpuszczać nie można, ale nie można stosować policyjnych metod i cenzury prewencyjnej. W końcu rzeczy i poglądy odbiegające od normy mogą, a może nawet powinny się pojawiać na uniwersytecie, inaczej nie ma postępu poznawczego. Dziwne zjawiska są obiektem badań i krytycznej analizy. Śmieszna nawet wydaje mi się sugestia, że w murach uniwersytetu bezkrytycznie traktuje się osoby głoszące wątpliwe naukowo teorie. A tak na marginesie, zapanowała ostatnio moda na pisanie listów otwartych. Może lepiej napisać krytyczny artykuł na temat odrzucanych tez i działań?  

Niefortunna nieroztropność
Prof. Jan Hartman, etyk i filozof z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, sytuację związaną z wynajęciem sali UO dla dr. Ashkara widzi bardziej jednoznacznie.
– Oczywiście, że nie powinna się była zdarzyć – ucina. – Ale jestem pewien, że uczelnia nie zrobiła tego świadomie. Na pewno była to nieuwaga i nieroztropność. Dość niefortunna, bo spotkanie kogoś takiego odbywające się w poważnych murach uczelni go uwiarygodnia.
Prof. Hartman tłumaczy to faktem, że uczenia to duża firma, prowadząca działalność na wielu frontach. Błędy czasem mogą się w niej zdarzać.  


Co zatem UO zrobić powinien?
– Ustami rektora lub rzecznika możliwie szybko odciąć się od tego spotkania, przyznać do niedopatrzenia i zapewnić, że więcej takie rzeczy się nie zdarzą – wylicza uczony. – To musi być też nauczka dla uczelni na przyszłość. Każde podanie o wynajem trzeba sprawdzić, zanim się powie "tak”.
Tego samego zdania jest Wojciech Redelbach, dyrektor Opolskiego Centrum Onkologii.
– My też miewamy takie zapytania, zdarzały się również od u­zdrowicieli – mówi. – Odrzucamy każde, które wydaje nam się wątpliwe. Musimy dbać o dobre imię placówki, bo ktoś w ten sposób mógłby wykorzystać jej autorytet dla podbudowania własnych kontrowersyjnych teorii. W życiu centrum byłby to incydent, ale – mówiąc kolokwialnie - smród po nim pozostałby długo.


Szef centrum mówi, że uczula też personel na wszelkiego typu ulotki, które są rozkładane w poczekalniach, na parapetach czy stolikach.
– Kiedyś zdarzyło się już tak, że ktoś podrzucił bez naszej wiedzy foldery o słynnym jeszcze niedawno rzekomym panaceum na raka, czyli vilcacorze – mówi. – Pilnujemy się, bo jeśli pacjenci znajdą coś podobnego u nas, to mogą pomyśleć, że zgadzamy się z zawartymi w ulotce informacjami.
Zapewnia, że uzdrowiciele przekonujący do cudownych właściwości kolejnych specyfików na raka to dla onkologów chleb po­wszedni.

– Pół biedy, jeśli ich teorie nie kolidują z leczeniem, jeśli nie sugerują na przykład odstąpienia od stosowania leków albo chemio- lub radioterapii – stwierdza. – Bo jeśli się tak dzieje, to pacjenci często wracają do nas zbyt późno, byśmy mogli im pomóc…

Wspomina sześćdziesięciolatka, który trafił do Opolskiego Centrum Onkologii z mięsakiem na udzie. – Guz miał centymetr, może półtora średnicy, był ruchomy. Kiedy pacjent dowiedział się, że mimo to trzeba go jednak usunąć operacyjnie, a potem pewnie zastosować chemię, zniknął nam z pola widzenia na pół roku – opowiada Wojciech Redelbach. – Okazało się, że zdecydował się na jakieś tybetańskie metody polegające na przypalaniu świeczkami. Kiedy wrócił, mięsak był już nieruchomy i miał średnicę pięciu centymetrów. Skończyło się amputacją nogi – na własne życzenie pacjenta.

Dr Jerzy Jakubiszyn, przewodniczący Okręgowej Izby Lekarskiej w Opolu, nie ma wątpliwości. – Uniwersytet to firma o dużej renomie, powinna jej strzec i w takim przypadku wykazać dużo większą czujność. Swoją drogą przyjrzę się poglądom i teoriom głoszonym przez tego człowieka. Jeśli rzeczywiście namawia do przerwania leczenia albo głosi inne wątpliwe z medycznego punktu widzenia treści, to w imieniu izby złożymy doniesienie do prokuratury. Gorzej, że takie sprawy często są przez nią umarzane ze względu na niską szkodliwość czynu…

Niebezpieczni manipulanci
Znachorów, szarlatanów i u­zdrowicieli jest cała masa. Działają sprytnie, bo swoje opowieści o cudownych metodach uwiarygodniają danymi statystycznymi, powoływaniem się na czyjeś badania.
– Operują półprawdami, a w ten sposób najprościej i najskuteczniej można manipulować przerażonymi chorymi ludźmi, którzy gotowi są chwytać się każdej deski ratunku – stwierdza dr Redelbach. – Chemia podawana chorym na raka to faktycznie – jak mówią niektórzy u­zdrowiciele – trucizna. Jej działanie polega jednak na tym, że komórki rakowe, bardziej agresywne i szybciej metabolizujące, zabija szybciej. Tego już jednak nie dodają.

Powoływanie się przez szarlatanów na korzystanie wyłącznie z naturalnych metod dr Redelbach też nazywa półprawdą. – Bo medycyna czerpie z natury całymi garściami, tylko nauczyła się tworzyć i koncentrować sztuczne odpowiedniki substancji identycznych z naturalnymi.

Nabrać się dają nie tylko "zwykli Kowalscy”. W 2002 roku na raka przełyku zachorował słynny polski bard Jacek Kaczmarski, autor "Obławy”, "Murów” czy "Naszej klasy”. W obawie przed zabiegiem i ewentualną utratą głosu artysta wybrał kurację szarlatana Zygmunta B., który twierdził, że ulecza raka miksturą z czosnku, buraków i sfermentowanych ziół. Hochsztapler przekonywał potem, że dzięki niej dał Kaczmarskiemu, zmarłemu w kwietniu 2004, dwa lata życia. Onkolodzy byli innego zdania.

Dr Wojciech Redelbach na metodzie dr. Ashkara nie zostawia suchej nitki. – Trochę przypomina tę średniowieczną na walkę z przepukliną, kiedy ucinało się to, co wystawało poza organizm – ironizuje. – Przecież nacinanie ciała, by włożyć do rany cieciorkę może prowadzić do infekcji. Czosnek faktycznie zawiera antyoksydanty, ale nie wyleczy raka, nawet jeśli będziemy się nim nacierać codziennie na całym ciele i dodatkowo zjadać po kilogramie. Tak samo nie wyleczą raka piersi okłady z kapusty, a innych nowotworów – nacieranie się łajnem, bo i o takich historiach słyszałem – mówi dyrektor centrum onkologii.

I dodaje: – Pacjenci z diagnozą nowotworu i ich bliscy często nie myślą logicznie, nie dziwię się, że szukają wszelkich sposobów na chorobę. Na część z nich nawet się godzimy, choćby na wspomaganie terapii ziołami ojców bonifratrów. Ich twórcy nie namawiają do porzucenia konwencjonalnej terapii, tworzą mieszanki indywidualnie dla pacjentów, prosząc nawet o kartę ze szpitala, by dobrać odpowiedni skład. Ale kiedy słyszę o cudotwórcach od czosnku i kapusty albo o uzdrawiających Filipińczykach, ciarki przechodzą mi po plecach.

Dlaczego ludzie wciąż zawierzają takim szarlatanom?

– Bo medycyna stała się zbyt zwyczajna, straciła magię – kwituje dr Redelbach. – Leki trzeba brać po prostu dwa albo trzy razy dziennie, a nie przed wschodem słońca czy gdy kur zapieje. Zamiast być gorzkie, bo tylko gorzkie jest skuteczne, coraz częściej jak na złość bywają słodkie. Jeśli więc tym, których zaatakowała śmiertelna choroba, ktoś zaproponuje coś z pogranicza świata realnego, to ludzie są mu w stanie uwierzyć.

Choćby dziś, bo wieczorem w Opolu odbędzie się kolejne spotkanie z dr. Ashkarem.

KOMENTARZ:
Dyrektor Redelbah pewnie nie zadał sobie trudu przeczytać książkę, albo też obejrzeć DVD o metodzie dr Ashkara, skoro takie głupoty plecie! No ale jak może inaczej dyrektor Centrum Onkologii? Zaproszony później, 6 października na otwartą debatę poświęconą metodom leczenia raka oczywiście stchórzył i nie pokazał się - no bo przecież nie ma do zaoferowania żadnej metody leczenia raka! Straszyć chorych na raka jednak to on potrafi! No ale to przecież jego biznes!

Nie wiem kto wpadł na pomysł podłączyć do tego artykułu ten worek z płynem do chemioterapii z wyjściem do nieba - to by się zgadzało!

AFERY CIĄG DALSZY- URZĄD MARSZAŁKOWSKI w OPOLU

 Organizatorzy Międzynarodowego Forum Ekomedycyny w Opolu, nie zdając sobie pewnie sprawy z tego w co sie pakują, zaprosili dr Ashkara na ta imprezę do Urzędu Marszałkowskiego. Po spotkaniu z dr Jozefem Kropem, autorem "Elementarza Medycyny Ekologicznej - Ratujmy się" i ich wspólnym występie w opolskim radio, dr Ashkar otworzył Forum, będąc wcześniej gościem Vice Marszłka, oraz udzielił wywiadu lokalnej telewizji
http://www.tvp.pl/opole/informacja/kurier-opolski/wideo/2-pazdziernika-2010-r/2876085 .
. . .
Jako pierwszy na plakacie Forum ....................Z vice Marszałkiem, dr Kropem, U.Ciołeszynską .Uhonorowany z dr Kropem dyplomem Marszałka

Nazajutrz była chryja na całego! Jakiś pismak sugerował w krótkiej notatce prasowej, że dr Ashkar wszedł tylnymi drzwiami do Urzędu - patałach nie dziennikarz skoro nie sprawdził, że dr Ashkar był na oficjalnym plakacie i występował w telewizji a następnie jako gość honorowy Forum, otworzył tą imprezę. Otrzymał dyplom podpisany przez Marszałka i rozmawiał oficjalnie ze wszystkimi obecnymi na Forum a z vice Marszałkiem poruszał temat GMO w kuluarowej dyskusji przed otwarciem Forum.
Najwięcej się dostało oczywiście naszej przyjaciółce Urszuli Ciołeszyńskiej - organizatorce Forum. Dziewczyna musiała się gęsto tłumaczyć i przepraszać Urząd za nieporozumienie - no cóż, tak to można nazwać. Wybaczamy, bo rozumiemy i wiemy co jest grane.

Artykuł pt. "Pseudolekarz wykłada w urzędzie" wysmarowała tym razem Jola Jasinska-Mrukot, lecz artykuł był jedynie "upomnieniem" dla Urszuli.

Pseudolekarz wykłada w urzędzie

SKANDAL. Rak to nie problem medyczny i nie można w walce z nim używać leków. Autore tej koncepcji wystąpił w piatek na forum w.............urzędzie marszałkowskim.

Jolante Jasinską-Mrukot osobiście emailem zaprosiłem na debatę o metodach leczenia raka -ostatni etap afery opolskiej. Owszem przyszła, kupiła książkę, dr Ashkar dał jej autograf, a potem znowu zarobiła na kolejnym, o nim artykule. Oczywiście nie miała śmiałości o cokolwiek zapytać dr Ashkara podczas debaty, za to przytoczyła w kolejnym artykule wypowiedź przedstawicielki onkologii, która została wyproszona z debaty przez prowadzącego, jako że nie była w stanie przedstawić żadnej metody leczenia raka stosowanej w medycynie!

Ostatnim etapem afery był artykuł po debacie, na której dyskutowali opolanie stosujący metodę dr Ashkara z pozytywnymi efektami. Onkologom wstyd było się pokazać, jako że nic do zaoferowania, oprócz wlewania trucizny do żył, nie mieli i nie mają.

 

Artykuł "Kto w Opolu promuje medycznego szarlatana" znajdziecie tutaj: http://www.mmopole.pl/artykul/kto-promuje-medycznego-szarlatana-213667.html

Kto promuje medycznego szarlatana?

opublikowany: 10 październik 2010, 7:30


Dr George Ashkar, autor kontrowersyjnej metody leczenia raka czosnkiem, znów wystąpił w Opolu. Dziwnie łatwo otwierają się przed nim wszystkie drzwi. Wystąpił w radiu, telewizji, był gościem konferencji w Urzędzie Marszałkowskim. Zachwalał swoją metodę w szacownych murach UO.

Debata publiczna na temat metod leczenia raka – zachęcały od kilku dni rozwieszane w Opolu plakaty. W środę do sali w opolskim hotelu „Mercure" przyszło około 60 osób. - Żyjemy w demokratycznym kraju i możemy rozmawiać na temat metod leczenia raka – rozpoczął organizator spotkania, Przemysław Ornatowski, prezes Stowarzyszenia Profilaktyki Zdrowotnej w Opolu. - Przedstawiam dr Ashkara, media podają, że jest szarlatanem, a to niemożliwe, bo jest fizykiem jądrowym. Żałuję tylko, że na debatę o metodach leczenia raka nie przyszli lekarze.

Wszystko przez lekarzy
Ornatowski zaprasza do debaty. Na środek wychodzi starszy mężczyzna, zostaje przedstawiony jako lekarz, ale tylko z imienia - Stanisław. – Nie stosowałem metody leczenia dr Ashkara, ale wiem, że jest dobra – zapewnia Stanisław.
Po nim głos zabiera kobieta w średnim wieku. – Mój syn do dziewiątego roku życia nie chodził, był porażony, a ja żyłam w ciągłym stresie, przez co nabawiłam się strasznej łuszczycy – opowiada. - Teraz mój syn chodzi, siedzi przy komputerze, a ja jestem zdrowa. To dzięki metodzie stosowania ziół mrożonych w ciekłym azocie. Od czasu naszego wyzdrowienia żadna przychodnia nawet się o nas nie zapytała, czy żyjemy
.

Wiekowy już mężczyzna opowiada o śmierci swojego ojca: – To przez lekarzy odszedł... – oskarża.
- Dzisiaj nie oceniamy, tutaj nie krytykujemy! – przerywa mu prezes Ornatowski.
- A teraz opowiem o mojej siostrze, która stosowała metodę dr Ashkara - kontynuuje mężczyzna. – Wyszła z nowotworu dzięki tej metodzie. Ale stosowała potem naświetlania i chemię. Teraz jest umierająca...

- Tak, już wiemy, że pana siostra dzięki metodzie dr Ashkara wyzdrowiała - wtrąca się Przemysław Ornatowski i podsuwa mikrofon kolejnej osobie.
– Pękała mi skóra do kości na dłoniach i żaden z lekarzy nie potrafił mi pomóc – mówi 38-letni mężczyzna. – Tak krwawiły mi ręce, że nie mogłem nic utrzymać w dłoni. Lekarz mi powiedział, że nadaję się na rentę, a wcześniej pracowałem w Holandii w szklarniach... Jeden lekarz na drugiego tylko nadawał.


Prowadzący znowu napomina: – Przypominam, to debata na temat metod, nikogo nie krytykujemy.
- ... a teraz, o proszę! – kontynuuje mężczyzna i pokazuje sprawne dłonie. - Mogę nawet grać na gitarze. To dzięki metodzie doktora Ashkara.
- Czy ktoś z państwa chciałby coś jeszcze powiedzieć? – pyta Ornatowski.
Wstaje kobieta: - Tak, jestem lekarzem onkologiem z Opolskiego Centrum Onkologii, nazywam się Barbara Radecka. Trudno zrozumieć, dlaczego w instytucjach publicznych organizuje się takie spotkania...


- Pani doktor, mamy debatę, rozmawiamy na temat metod, nikogo nie krytykujemy – poucza ją prowadzący.
- Te przedstawione przez państwa schorzenia są bardzo różne i nie można tak jednoznacznie... - próbuje tłumaczyć pani doktor, ale już nie kończy. Sala nie chce słuchać lekarki, robi się zamieszanie, pada jakiś wzburzony głos: - Niech lepiej powie, ile ludzi na tym oddziale umiera!
Doktor Radecka wychodzi ze spotkania.


- Taka wykształcona, a nawet się nie pożegnała! – goni za nią pretensja kogoś z tłumu.
Sala milknie, kiedy wychodzi dr Georgie Ashkar, fizyk, absolwent moskiewskiego Uniwersytetu Łomonosowa. Opowiada o metodzie absorpcji i zwalczaniu kancerogenów za pomocą czosnku, ciecierki i okładów z kapusty. Polega ona na przykładaniu czosnku, potem wkładaniu do rany ziaren ciecierzycy i owijaniu jej kapustą.


Podczas spotkania można było kupić książkę autorstwa dr Ashkara, o jego metodzie leczenia raka. Niecałe 60 stron, niewielkiego formatu za 40 złotych.
– Ja już mam taką książkę i stosuję metodę Ashkara – mówi pani Maria i pokazuje obandażowaną nogę, z tej rany sączy się płyn. – Ja mam problemy ginekologiczne i jak z tej rany coś wypływa, to czuję, jak mi się te chore miejsca oczyszczają.


O niebezpieczeństwie stosowania metody dr Ashkara, według której należy odstawić wszelkie leki, pisaliśmy już dwukrotnie na łamach nto. Wypowiadali się też znani onkolodzy.
– Operują półprawdami, a w ten sposób najprościej i najskuteczniej można manipulować przerażonymi chorymi ludźmi, którzy gotowi są chwytać się każdej deski ratunku – mówi dr Redelbach. - Chemia podawana chorym na raka to faktycznie, jak mówią niektórzy uzdrowiciele – trucizna. Jej działanie polega jednak, na tym, że komórki rakowe, bardziej agresywne i szybciej metabolizujące, zabija szybciej.

Dr Redelbach otrzymał zaproszenie na spotkanie w hotelu „Mercure", ale nie poszedł. – Nie chciałem tak zwanej debaty firmować moim nazwiskiem – tłumaczy onkolog.
A co doktor Barbara Radecka chciała przekazać obecnym na sali?


Myślałam, że ta debata to będzie dyskusja opiniotwórczych osób – mówi pani onkolog. – A to była promocja tego, co chcieli tam zaproponować. Nie wolno nazywać metodą leczenia ani leczeniem czegoś, co nie podlegało długoterminowym badaniom i testom na chorych. W innym razie to nadużycie. Medycyna nie ofiarowuje magii, nie obiecuje nieśmiertelności. Ale w sytuacji, kiedy człowiekowi łamie się całe życie i staje bezradnie wobec choroby, łatwo mu przyjąć jakąś ułudę. Na przykład, jeśli oferuje się chorym plastry detoksykacyjne i nazywa to leczeniem, to nadużycie. Trzeba głośno o tych nadużyciach mówić, bo tylko tak dotrzemy do ludzi. Na dużych kongresach onkologicznych są sesje naukowe dla lekarzy dotyczące sposobów omamiania ludzi przez szarlatanów.

Ashkar na doczepkę
W maju spotkanie promujące „czosnkową" metodę odbyło się na Uniwersytecie Opolskim. Teraz władze UO bronią się, że nic o tym nie wiedziały.

W ubiegły piątek dr Ashkar wystąpił w sali konferencyjnej Urzędu Marszałkowskiego w Opolu, podczas Eco-Forum zorganizowanego przez Fundację Promocji Innowacji Gospodarczych w Opolu. Władze województwa opolskiego były oburzone, że w ich sali doszło do wystąpienia kontrowersyjnego naukowca, zapewniając, że nic o tym nie wiedziały. W programie konferencji amerykańskiego fizyka w ogóle nie było, a jak powiedziała później nto Urszula Ciołeszyńska, prezes fundacji, dr Ashkara spotkała w piątek po raz pierwszy w studiu radiowym opolskiego radia, gdzie do udziału w audycji oboje zostali zaproszeni. Wtedy postanowiła go zaprosić na Eco-Forum.


– Ashkara do radia nie zapraszaliśmy, został na doczepkę przyprowadzony przez pana i panią Ciołeszyńskich jako osoba towarzysząca zaproszonemu przez nas gościowi, czyli dr. Józefowi Kropowi, autorowi książki o ekomedycynie – mówi Marek Świercz, współgospodarz audycji. - Krop miał być jednym z prelegentów forum medycyny naturalnej, organizowanego pod patronatem marszałka, uznaliśmy więc z Maćkiem Nowakiem, że przedsięwzięcie wygląda na poważne i dr Krop może być ciekawym rozmówcą, jeśli chodzi o zdrowie i żywność transgeniczną, której praktycznie u nas nie ma. A za oceanem jest powszechna.

Na dowód pokazują tematy i rozmówców „Loży Radiowej" z piątku. Jest tam dr Józef Krop, ale ani słowa o dr. Ashkarze.

- Na godzinę przed programem zadzwoniłem do pana Ciołeszyńskiego, żeby się upewnić, czy gość dotrze – mówi Marek Świercz. – Powiedział, że Kropa przyprowadzi, co więcej, weźmie ze sobą jeszcze jednego ciekawego doktora z Ameryki. Ów doktor przyszedł do studia w towarzystwie m.in. pani Urszuli Ciołeszyńskiej.

Zaskoczeni dziennikarze dopiero w trakcie rozmowy, już na antenie, zorientowali się, że to autor jakiejś „cudownej" metody na raka.

- Nie jesteśmy od promowania wątpliwych terapii, skupiliśmy się na osobie dr. Ashkara, jego medialnej popularności, bo opowiadał, jak bryluje w amerykańskiej telewizji – mówi Marek Świercz. 


Nasza prawda jej szkodzi
- Do Opola przyjechaliśmy na zaproszenie Urszuli – przyznaje Alex Polanski, tłumacz dr. Ashkara. – Na debacie jej nie było, bo to osoba publiczna, a nasza prawda jej szkodzi.
O debacie i wystąpieniu lekarza z Opolskiego Centrum Onkologii mówi, że pani doktor nie uszanowała formuły. – To dyskusja o metodach, a nie krytyka – tłumaczy Alex.
Skontaktowaliśmy się z Urszulą Ciołeszyńską. – Jestem na bardzo ważnym spotkaniu, zajmuję się bardzo ważnym projektem, nie mogę teraz rozmawiać – usłyszeliśmy od pani Urszuli. – To, co miałam do powiedzenia, już powiedziałam. Ja się zajmuję wielkimi inwestycjami, a to jest zawracanie głowy. Pracuję społecznie i proszę do tego wszystkiego nie mieszać mojej rodziny.
W takim razie radiowcy kłamią, mówiąc, że pani znała wcześniej dr. Ashkara?

- Nikogo nie okłamałam i być może mógł to być zbieg okoliczności, tego pana poznałam na parkingu.
 


Autorka artykułu Jolanta Jasinska-Mrukot w powyższym artykule kłamie i manipuluje czytelnikami NTO!

1. Dr Ashkar TO NIE " " ale autor objętej prawem autorskim w USA metody Absorpcji Neutralnej Infekcji (Neutral Infection Absorption method), która nie polega na leczeniu raka czosnkiem! Tylko totalny nieuk może takie coś napisać po przeczytaniu książki dr Ashkara.

2. Dr Ashkar nigdy nie "
Opowiada o metodzie absorpcji i zwalczaniu kancerogenów za pomocą czosnku, cieciorki i okładów z kapusty."

3. Dr Ashkar nigdy nie twierdził, że " Polega ona na przykładaniu czosnku, potem wkładaniu do rany ziaren ciecierzycy i owijaniu jej kapustą"

Jolanta Jasinska-Mrukot KŁAMIE pisząc, że to moje słowa: " Do Opola przyjechaliśmy na zaproszenie Urszuli – przyznaje Alex Polanski, tłumacz dr. Ashkara. – Na debacie jej nie było, bo to osoba publiczna, a nasza prawda jej szkodzi."

Dokładnie i dobitnie powiedziałem tej babie przez telefon, że do Opola zawsze przyjeżdża dr Ashkar na zaproszenie Krystyny Rogozinskiej!

Urszulę tak naprawdę poznaliśmy dopiero w sobotę 1go października! Tuż przed wyjazdem na Forum Ekomedycyny w studio radiowym.

 

Organizator debaty w Opolu Przemek Ornatowski, zapewnił dr Ashkara, że kolejna debata jeszcze się odbędzie w Opolu a materiały filmowe z tej debaty ukażą się w internecie. Osobiście myślę, że nikt już Przemkowi nie wynajmie sali w Opolu a więc debaty raczej nie będzie. Inni też pewnie będą chcieli zapomnieć o dr Ashkarze - bardzo niewygodna to znajomość, póki co.